Bułeczki pełne jagód z nutką cynamonu, nie śmiem nazwać ich jagodziankami, gdyż w oryginalnym wypieku tych owoców jest zdecydowanie mniej. Moje są zamiast białkiem posmarowane jogurtem i posypane trzcinowym cukrem. Mięciutkie i delikatne, zachowują długo świeżość, dzięki tajnemu składnikowi, który odnalazłam w starej książce kucharskiej z 1955 roku.
Bułeczki pełne jagód z nutką cynamonu
500g mąki pszennej, plus do podsypania
30g świeżych drożdży
250ml mleka
32 cukru waniliowego
100g cukru
75g masła
2 żółtka
jajko
szczypta soli
500g jagód
łyżeczka cynamonu
3 łyżki jogurtu naturalnego
1/2 szklanki cukru trzcinowego
Mąkę przesiej do miski. Zrób rozczyn. Drożdże rozetrzyj w misce z cukrem, dodaj mleko, 250g mąki, starannie wymieszaj. Pozostaw przykryty w ciepłym miejscu. Żółtka, jaja rozetrzyj z cukrami waniliowymi na pulchną masę. Tłuszcz rozpuść. Gdy rozczyn wyrośnie, wlej go do miski z mąką i połącz z masą jajeczną. Dodaj sól. Wyrób gładkie ciasto. Dodaj masło i jeszcze raz dokładnie wyrób. Odstaw do wyrośnięcia na godzinę.
Jagody umyj i delikatnie rozgnieć łyżką, podczas mieszania z cynamonem.
Ciasto rozwałkuj, potnij na kwadraty, ok. 6x6cm. Na środek nakładaj 2 łyżki jagód, zalepiaj i werkuj( łatwo mi napisać werkuj, gdy już to umiem. Polega to na tak umiejętnym trzymaniu i uformowaniu bułeczki, że jest pożądnie zalepiona od spodu i ma śliczny kształt.) Bułeczki ułóż w odstępach na dwóch blachach wyścielonych papierem do pieczenia. Odstaw na pół godziny do wyrośnięcia. Piekarnik nagrzej do 200 stopni. Gdy bułeczki wyrosną, posmaruj je jogurtem i posyp cukrem. Piecz 15-20 minut. Stopień upieczenia sprawdź drewnianym patyczkiem, jeśli jest suchy to są gotowe! Wyjmij z piekarnika, odstaw do wystudzenia i przełóż do szczelnego pojemnika albo na paterę i przykryj je ściereczką.
.............................................
Zawsze lubiłam jeść jagody, prosto z zielonego, nisko położonego krzaczka lub w towarzystwie mojego ukochanego mascarpone, gdy były schowane w pierogach lub polane śmietanką i posypane cukrem, lubiłam je zbierać i mieć potem fioletowe ręce, co tu, przy robieniu bułeczek, jest tak czy siak nieodłączne.
Jagody kojarzą mi się z dzieciństwem, z beztroskim czasem. Wprawdzie osobiście moje wypady na jagody mogę policzyć na palcach u jednej ręki, ale wakacji bez nich nie było nigdy.
Zazwyczaj bałam się, że moja wycieczka skończy się tym, że 3/4 zbiorów pochłonę, a do domu nie dowiozę prawie nic :)
Na szczęście teraz, gdy mój kręgosłup na owe jagodobrania nie pozwala, mam siostrę i mamę, które wsiadają raz w tygodniu na rower i jadą zbierać fioletowe kuleczki, które starczają nam na długo i zawsze są w lodówce.
Żeby podobne historie działy się z malinami i jeżynami...
Odbiegając zupełnie od owocowej orbity i przechodząc do mojej jużnieszarej rzeczywistości, chcę tylko powiedzieć, że skoczyłam do wody, której tak się bałam. Ci co są ze mną od marca mogą wiedzieć, że nie mówię tu o prawdziwej H2O. :)
Pozdrawiam,
[muffinka.]
4 komentarze:
Kurcze, ale mam ochotę na taką jedną :)
ale cudne! a ja dziś robię bułki z jagodami, moje pierwsze... ;)
Wyglądają fantastycznie:-)
Wspaniałe są i do tego mój ukochany cynamon, pycha!
Prześlij komentarz