sobota, 30 czerwca 2012

Prosty i smaczny przepis na MLECZNĄ KANAPKĘ!



Prosty sposób. I to jeszcze jak!
Któż nie zna kultowej mlecznej kanapki?

Mleczna kanapka
przepis autorski
(3 batoniki)

biszkopt:
białko
szczypta soli
4 łyżki cukru
2 łyżki mąki pszennej
2 łyżki kakao

krem:
200g mascarpone
2-3 łyżki miodu naturalnego

oraz:
2-3 łyżki syropu czekoladowego (klik)

Białko ubij na sztywną pianę z solą, na końcu wymieszaj z cukrem. Dodaj przesianą mąkę i kakao. Piekarnik rozgrzej do 200 stopni. Blachę wyłóż papierem do pieczenia i rozsmaruj na niej masę. Piecz 5 minut.
Odkroj nierówne brzegi. Przekrój na dwa płaty. Posmaruj je syropem czekoladowym.
Mascarpone utrzyj na puszystą masę, dodaj miód i wymieszaj. Przełóż biszkopty kremem i schowaj do lodówki na kilka godzin. Przekrój na trzy części i gotowe!

.................................................................


Oficjalnie ogłaszam, że od kilku godzin (tak, tak, wiem, że wszyscy już wiedzą i moje entuzjatyczne ogłoszenie jest całkiem zbędne) trwa pierwszy dzień wakacji!!!

Znikam.

Teraz, kiedy to czytasz pewnie jestem w autobusie (pewnie bez klimatyzacji, oby nie!) i rozpoczynam swoją przygodę, która za dwa miesiące dobiegnie końca.
Dwa miesiące to dużo?

Pewna rzecz trwa już trzy miesiące i owa mleczna kanapka była daniem głównym na małym świętowaniu, a raczej moim prezentem, który miał ukoronować ten dzień. Trzy miesiące to dużo?

Ile to dużo? A ile to mało?

Pozdrawiam i życzę smacznych wakacji,
muffinka

agroturystyka nad jeziorem
 

czwartek, 28 czerwca 2012

Morwowe ciasto z jagodami i maczkiem





Ciasto z sokiem z morwy, który smakuje podobnie do jeżyn, fioletowymi groszkami – jagodami i posypane czarnym maczkiem. Moja ulubiona metoda na puszyste i elastyczne ciasto!

 

 

Morwowe ciasto z jagodami i makiem

przepis autorski

(keksówka)

3/4 szklanki mąki pszennej

1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
1 łyżeczka cynamonu
szczypta soli
1/2 szklanki soku z morwy z DeCare (klik)
jajko
2 łyżki masła
1/2 szklanki cukru
dwie garści umytych jagód
3 łyżki maku
Sok z morwy wlej do miski, wymieszaj trzepaczką z jajkiem i dodaj roztopione masło. Następnie połącz z cukrem.
Mąkę przesiej do miski wraz z sodą i solą.
Potem połącz dokładnie, lecz delikatnie z mąką.
Piekarnik rozgrzej do 180oC. Keksówkę wyłóż papierem do pieczenia, nałóż ciasto, przykryj jagodami i makiem, piecz 20-25 minut. Stan upieczenia sprawdź patyczkiem. Ostudź i podawaj!
NOWOŚĆ – Naturalny sok z morwy Livity

……………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………

Fioletowe ręce?
Tak chcę!

Upiec jagodzianki?
Owszem!

Lody czekoladowe z jagodami?
Tak, tak, tak!

A więc trzeba znaleźć krzaczki pełne jagód, poczekać do wakacji, narwać i zrealizować!

Pozdrawiam,
muffinka

wynajem autokarów wrocław
 

wtorek, 26 czerwca 2012

Boska, bardzo czekoladowa tarta z truskawkami i kawowym mascarpone.





  
Pełnoziarnisty, maślany spód, czekoladowe ganache z najlepszej gorzkiej czekolady (klik), truskawki, krem mascarponowo-kawowy, ponownie ganache i podprażone płatki migdałów.
I jak tu się nie oprzeć i nie sięgnąć po kolejny kawałek... :)



Tarta czekoladowo-mascarponowa z truskawkami
przepis zmodyfikowany na podstawie (klik)
(tartownica)

kruchy spód:
100 g mąki pszennej
50g mąki żytniej

100 g masła
50 g cukru pudru
1 żółtko


oraz:
dwie porządne garści truskawek

200g dobrej gorzkiej czekolady, moja miała zawartość 85% kakao (klik)
250ml kremówki
25g cukru pudru
50g masła pokrojnego w kawałki

250g mascarpone
2 łyżki espresso (np. India Plantation AA klik)
2 łyżki kakao
kopiata łyżka żelatyny
żółtko
3-4 łyżki cukru pudru
kilka kropel soku z cytryny

50g płatków migdałowych

Masło pokrój na kawałki. Powinno być zimne. Rozetrzyj palcami z mąką, cukrem i żółtkami, a następnie zagnieć ciasto. Owiń folią i schowaj do lodówki na godzinę.
W międzyczasie przygotuj ganache.
Czekoladę połam na mniejsze kawałki i włóż do miski. Kremówkę podgrzej i zalej nią czekoladę. Wymieszaj mikserem. Dalej miksując dodaj kawałki masła i cukier puder. Odstaw do wystygnięcia i następnie do lodówki, by krem stężał.
Aby przygotować krem mascarpone, utrzyj żółtko z cukrem pudrem przez conajmniej 10 minut. Żelatynę rozpuść w gorącym espresso i ostudź. Następnie połącz z mascarpone, potem z sokiem z cytryny, kakao i żelatynowym roztworem espresso. Odstaw do lodówki.
Nagrzej piekarnik do 190 stopni. Tartownicę wyłóż kółkiem z papieru do pieczenia a boki wysmaruj masłem. Wylep formę ciastem i piecz 10 minut w tej temperaturze, a na kolejne 15 zmniejsz ją do 180 stopni. Ostudź.
Truskawki umyj i pokrój na plasterki. Migdały podpraż przez minutę na patelni teflonowej.
Na upieczony i ostudzony spód wyłóż kilka łyżek czekoladowego ganache, następnie plasterki truskawek, potem krem mascarpone, ganache i płatki migdałowe. Schowaj do lodówki na kilka godzin, by wszystko się zespoliło. Smacznego! 

PS Klik przy czekoladzie nie działa, ponieważ tymczasowo eko-market, skąd pochodzi jej nie sprzedaje... :(
.......................................................................................................................................................................


W międzyczasie, tak krótkim, a już prawie wakacyjnym cofam się do wspomnienia z dzieciństwa, dość przyćmionego, lecz tlącego się gdzieś w zakamarkach mojej głowy. Odwiedzam ogród japoński,( myślałam, że jest większy) a wcześniej dostaję w prezencie aparat z 1951r. PRECISA IIa, który jest wspaniały (zdjęcie na samym dole), ale niestety ani ja, ani M., który to mi ten prezent spontanicznie kupił i wręczył, narazie nie wiemy jak się za Precisę zabrać.

Roślinność ogrodu japońskiego też nie wyglądała tak, jak ją sobie widziałam.


Był za to chłopczyk tańczący na pomoście, tłumy niemców i polaków szukających ogromnych ryb, polskie kaczki i to chyba tyle...





W innym, już nie niedzielnym międzyczasie piekę jabłka w cieście, które wyglądają jak donuty. M. zajmuje się jabłkami, a ja ciastem i smażeniem. To chyba nasz debiut.



Aktualnie ściągam z szafy skórzaną walizkę na dwie,  porządne klamry, zakupioną na starociach, moją wymarzoną, choć na jednym kółku.
Powoli zaczynam się pakować, bo w sobotę już mnie tu nie będzie, wrócę inna, zmieniona (mam nadzieję) i z delikatną opalenizną. Wrócę, w połowie lipca, lecz coś dla Was zaplanuję na ten okres :)

Trzymajcie się!
Muffinka

PS 
Precisa, a mojego Zenita możecie zobaczyć na zdjeciu powyżej :)

Ekonomia Poznań



niedziela, 24 czerwca 2012

Jeśli idę na lody to tylko do...




 Jeśli pada hasło "idziemy na lody", a zazwczaj wypowiada je M. lub koleżanki z klasy i zdarza się to coraz częściej, to albo celem jest TRALALALA albo BORÓWKA. Obydwie mieszczą się w centrum Wrocławia, blisko mojej szkoły, łatwy dojazd, choć jeśli chodzi o pierwszą kawiarnię, to na początku miałam dość spory problem ze znalezieniem.  I Wy też będziecie mieli :)

  

Lody w TRALALALA


 Lody w TRALALALA są nakładane szpachelką, co jest największym plusem tego miejsca. Ilość jeszcze zależy od tego, ile smaków wybierzesz. Polecam brać trzy w wafelku, kosztują 10 zł, jest ich bardzo dużo i do tego w cenie kleks bitej śmietany i sos, opcjonalnie oczywiście.  
Do wyboru jest dość sporo smaków. Miętowe z czekoladą (idealne), pistacjowowe, tralalala, kinder country, waniliowe, bacio (napakowane orzechami laskowymi, smakujące jak czekolada nussbeiser), truflowe, malaga, to smaki, które kosztowałam, choć i tak pewnie nie wymieniłam wszystkich. Konsystencja jest taka jaką powinien mieć lód i choć "szpachelki" nie mieszczą się w wafelku, to kubki smakowe są w niebie!

Lody w Borówce

 Tam bywam rzadziej, co nie oznacza, że Borówka jest przeze mnie mniej doceniana, tylko nie zawsze jest po drodze. Powyżej lody czekoladowe i pistacjowe. Tak czekoladowych lodów w życiu nie jadłam! Smakowałam też mascarponowych z musem malinowym, gdzie dokładnie czuć ser i pesteczki malin. Po-e-zja! Gałka kosztuje 3,50 zł i jest warta swojej ceny. Można usiąść w środku, na zewnątrz lub na dachu. Zamówić kawę, wypalaną przez kawiarnię, zjeść gofry belgijskie czy wypić koktajl.



Intryguje mnie kształt tych brioche. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się takie zrobić lub tam skosztować. Kończąc. W Tralalala nie podoba mi się wystrój i brak ogródka, a w Borówce kosmiczne ceny kaw.


Okolice kawiarni TRALALA. Rower stoi zawsze, gdy tam jestem. Pewnie po to by cieszyć oczy przechodniów. Obok mieści się, bardzo przyciągająca moją uwagę, choć nigdy na tyle, żebym chciała wejść do środka, bo głównie jestem tam w godzinach wieczornych i na kawę już za późno, kawiarnia MONSIEUR. Nieopodal czekoladziarnia, do której również muszę zawitać.

Z dnia na dzień coraz bardziej kocham i doceniam Wrocław!
Mam nadzieję, że choć trochę Was zarażę moją miłością.

Pozdrawiam,
muffinka

Tralalala Cafe 
ul. Więzienna 21
Wrocław
(Galeria Italiana)

Cafe Borówkaul. Świdnicka 38a
 Wrocław

czwartek, 21 czerwca 2012

Plenerowa kawa mrożona, idealna na piknik!


Plenerowa kawa mrożona, idealna na piknik! Śmietankowy lód, zimna kawa z mlekiem (świezo parzona i mielona), bita śmietana i domowy syrop czekoladowy. Po-e-zja!




Plenerowa kawa mrożona
przepis autorski
(4 porcje)

1 1/2 filiżanki mocnego espresso (u mnie India Plantation AA - klik)
szklanka mleka
bita śmietana w puszce
malutki słoiczek syropu czekoladowego (klik)
4 lody typu Big Milk

Espresso połącz z mlekiem, przelej do butelki i włóż na kilkanaście minut do zamrażarki. Na pikniku przygotuj cztery szklanki, do każdej włóż po jednym lodzie, zalej po równo kawą, następnie nałóż bitej śmietany i polej syropem. Gotowe!

.........................................................................................................................................................................

Nie wiem, co sądzę o wrocławskich krasnalach (są wszędzie, inwazja krasnali?), ale ten mnie zaintrygował. Uczy się, ja już mam wolne od wkuwania, nauki i stresu.



Mogę urządzać pikniki, jeździć rowerem, zajadać się lodami w moich dwóch ulubionych wrocławskich lodziarniach (recenzja niebawem), piec, gotować, wymyślać, eksperymentować, widzieć zbliżające się wielkimi krokami wakacje, odpocząć...



Pozdrawiam,
muffinka

wtorek, 19 czerwca 2012

Mięciutkie czekoladowo-czekoladowe muffiny z jabłkami




 

Kruszonka


Mięciutkie, puszyste bardzo czekoladowe muffiny z czekoladową kruszonką, nadziane rozpływającymi się w ustach kawałkami jabłka i nutką grejpfruta. Te proporcje to moje ostatnie odkrycie!

 

 

 

Czekoladowe muffiny z jabłkami i czekoladową kruszonką

przepis autorski

(8 sztuk)

 

ciasto:

1/2 szklanki soku grejpfrutowego
1/4 szklanki ekologicznego kakao (klik)
2 łyżki masła
1
/2 szklanki cukru
1/2 szklanki mąki pszennej
1/3 łyżeczki sody oczyszczonej
1/4 łyżeczki soli
jajko

kruszonka na oko:
masło
mąka
kakao (więcej niż mąki)
syrop z agawy lub cukier
 
oraz:
jabłko

Bez problemu możesz użyć zwykłego kakao, zadbaj tylko o to by było ciemne.
Zamiast masła w cieście i kremie możesz użyć margaryny, lecz całość straci delikatnie na smaku.

Sok grejpfrutowy wlej do rondelka, dodaj kakao i masło pokrojone na kawałki. Podgrzej i gotuj do momentu połączenia składników. Następnie dodaj cukier i mieszaj przez minutę. Zdejmij z ognia i ostudź.
Mąkę przesiej do miski wraz z sodą i solą.
Jajko roztrzep trzepaczką i dodaj do grejpfrutowego roztworu. Następnie połącz dokładnie, lecz delikatnie z mąką.
Jabłko umyj, obierz i pokrój w kostkę.
Przygotuj kruszonkę. Masło rozetrzyj z cukrem, mąką i kakao.
Piekarnik rozgrzej do 180oC. Papilotki napełnij ciastem do 3/4 wysokości, włóż kilka kostek jabłka, przykryj grubą pierzynką z kruszonki i piecz 20-25 minut. Stan upieczenia sprawdź patyczkiem. Ostudź i gotowe!
………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………
Cztery talerze, wysokie szklanki, puszka bitej śmietany, zaparzona kawa (świeżo otworzona paczka Indii Plantation AA, ah ten zapach...) z mlekiem w butelce, kocyk, syrop czekoladowy (domowy oczywiście), pudełeczko, pełne świeżych czekoladowo-cynamonowych, jeszcze ciepłych pancakes i… roztopione lody.
Pomimo wszystko, uśmiech na twarzy był obecny, bita śmietana na nosie, kawa na spodniach, więc polecam kupić spory koszyk, pakować do niego przeróżne pożyteczne rzeczy i wyruszać w plener, w cień. Odpoczywać. Świętować koniec, tak koniec roku, a przynajmniej na razie wystawienie ocen. Wreszcie można odetchnąć!
Już niedługo przepis na plenerową mrożoną kawę.
Koleżanka zajadająca pancakes.

Pozdrawiam,
muffinka

niedziela, 17 czerwca 2012

Drogi szpinaku! Czyli o mej miłości.


Najpierw przepis, a pod nim list, do którego przeczytania zapraszam!

Mój sposób na świeży szpinak, a nawet dwa.

 

  

Szpinak I

przepis autorski

(1 porcja) 

2 garści liści szpinaku, już umytych i przebranych

łyżka masła
sól morska, pieprz, gałka muszkatołowa
1-2 ząbki czosnku

oraz:

parmezan lub dojrzewający ser

Na patelni rozpuść masło, wrzuć szpinak i zamieszaj. Smaż przez kilka minut, aż będzie miękki. Pod koniec przypraw solą, pieprzem, gałką i przeciśniętym przez praskę czosnkiem.

Podawaj z wiórkami dojrzewającego sera i świeżym pieczywem*.

 

Szpinak II

przepis autorski
(1 porcja)
2 garści liści szpinaku, już umytych i przebranych
łyżka masła
sól morska, pieprz, gałka muszkatołowa
1-2 ząbki czosnku
kilka łyżek wody
 
oraz:
2 łyżki jogurtu greckiego
 
Na patelnię wlej wodę, podgrzej i wrzuć szpinak. Duś przez kilka minut, aż będzie miękki. Przypraw solą, pieprzem, gałką i przeciśniętym przez praskę czosnkiem. Wymieszaj z masłem.
 
Podawaj z kleksem jogurtu i świeżym pieczywem.

………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………

Drogi szpinaku!
Pamiętasz jak się poznaliśmy? Ja byłam młodą, cztero- lub pięcioletnią dziewczynką, Ty rozdrobnioną, mało uroczą papką na przedszkolnym talerzu. Zazwyczaj tak wyglądając, niestety, zrażasz do siebie dzieci, które później mają do Ciebie uraz przez całe życie i nie jesteś na ich talerzu mile widziany w żadnej postaci.
Nasze następne spotkanie, było zapewne, jak zacząłeś być produkowany w liściach, mrożony. Nie wiedziałam, z czym jesteś smaczny, ale dawałam Ci szansę. Dałam Ci ją nawet wtedy, gdy w tej restauracji z niedogotowanymi pierogami, Ty byłeś za twardy. Nic się nie stało, wybaczam.
Babcia zawsze robiła Cię smacznie, choć rzadko.
Usłyszałam o Tobie później od mamy. Zostałeś przełożony plackami ziemniaczanymi i polany dobrą śmietaną. I tak też Cię przygotowałam. Ach! Co za pyszności. Następnie pomyślałam, jakby to połączyć w jedno i powstały placki ziemniaczano-szpinakowe z sosem bazyliowym (klik).

Placki ziemniaczano-szpinakowe z sosem bazyliowym
Pizza w 15 minut
Byłeś też na pizzy (klik), pod rybką, zawsze w trio z kotletami sojowymi i ziemniaczkami, a moja miłość do Ciebie rosła i rosła.
Pierogi ze szpinakiem, suszonymi pomidorami, wędzonym łososiem i fetą
Potem coraz bardziej elegancko, z jajkiem na miękko, w idealnym połączeniu z wędzonym łososiem, suszonymi pomidorami i fetą w pierogach (klik) czy z bakłażanem, fetą de provance i pomidorami pod ciastem filo (klik) czy w risotto z cheddarem i pieczarkami (klik).
Risotto ze szpinakiem, pieczarkami i cheddarem

Nie wiem jak Ty to robisz, ale nigdy się na Tobie nie zawiodłam, tego razu, gdy połączyłam Cię z szafranem nie liczę, to był nieudany eksperyment. Przepraszam!
Bardzo rzadko spotykamy się, gdy jesteś młody i świeży. Jest Ciebie cała reklamówka, a później zaledwie trzy garści.  
Czy na maśle, czy na parze, czy na wodzie, czy pieczony, zawsze wypadasz intrygująco. Potrzebujesz tylko soli, pieprzu (najlepiej białego), czosnku (świeżego) i gałki muszkatołowej, by zabłysnąć!
Liście szpinaku z bakłażanem chilli, pomidorami i fetą de provance zapiekane pod ciastem filo
Mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze wiele razy, gdy będziesz młody i świeży. Musze Ci wtedy poświęcić trochę więcej czasu niż zwykle, ale taki właśnie jesteś najlepszy. Szkoda, że tylko przez kilka miesięcy. Nie narzekam na Ciebie w liściach, mrożonego, ale na rozdrobnionego owszem.
Chciałabym, aby wszystkie duże dzieci, które za młodych lat się do Ciebie uprzedziły, spróbowały teraz dać Ci szansę. Wiem, że ich nie zawiedziesz!
Pozdrawiam,
Twoja Muffinka




PS Abstrakując od szpinaku, jest już ponad 100 tysięcy wyświetleń! Dziękuję! Myślę nad jakimś konkursem dla Was.

* Świeże pieczywo, czyli żytnio-pszenny chlebek, wykonywany jak pizza z proporcji na ciasto chlebowe, pieczone w największej temperaturze na ruszcie.

czwartek, 14 czerwca 2012

Urocze malinowe brioche i o czereśniach słów kilka




Urocze brioche w kształcie różyczek (żałuję, że nie mam talentu plastycznego i u mnie to tylko przypomina róże) z nadzieniem malinowym. Do odrywania, na śniadanie, do pracy, do mleka, z masełkiem i kolejną porcją dżemu. :) 

 

 


Malinowe brioche

przepis stąd (klik) z moimi modyfikacjami      

(tortownica) 


zaczyn:

15g świeżych drożdży

3-4 łyżki cukru

32g cukru waniliowego

140ml ciepłego mleka

1/2 łyżeczki soli 

 

ciasto:

350g mąki pszennej

2 żółtka

80g letniego masła

zaczyn 


nadzienie:

dżem malinowy lub świeże rozgniecione maliny

 

brunatny wierzch:

kilka łyżek mleka

łyżka cukru


ewentualnie:

cynamonowy cukier

 


Drożdże rozkrusz i rozpuść w ciepłym mleku wraz z solą i cukrem. Zostaw na kilka minut w ciepłym miejscu.

 

Mąkę przesiej do miski. Dodaj zaczyn, żółtka i zacznij wyrabiać ciasto. Masło pokrój w kostkę i wmieszaj w ciasto, wyrabiając bardzo dokładnie i mocno. Niech ta czynność zajmie Ci 10 minut.

Odstaw do podrośnięcia na 1,5 godziny.

Następnie przygotuj szklankę o średnicy 6-8 cm. Tortownicę wysmaruj masłem.

Ciasto wyłóż na stolnicę i rozwałkuj na grubość 3-4 mm. Wykrawaj kółka i grupuj po trzy. Posmaruj wszystkie dżemem malinowym i ewentualnie posyp cynamonowym cukrem. Połącz ze sobą jak na obrazku poniżej i zwiń. Ułóż pionowo w tortownicy w równych 1 cm odstępach.

Odstaw na 30-40 minut. Posmaruj słodkim mlekiem.

W międzyczasie nagrzej piekarnik do 180oC. Wstaw brioche i piecz około 25 minut.


 


 


 


Podawaj z masłem i dżemem malinowym.


………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………………
Popełniłam faux pas przy zawijaniu tych brioche. Nie przekroiłam ich na pół, co zauważyłam dopiero przed chwilą patrząc ponownie na przepis.
Tak to jest, gdy przepisy zapisuje się na rączce bądź pisze się same składniki i cyferki, które mówią o kolejności dodawania. Skutkuje to potem takimi pseudo różami (albo niedomytymi dłońmi), ale wiem, że zrobię je jeszcze raz, bo nie mogłam się oprzeć temu niesamowitemu, waniliowo-drożdżowemu zapachowi, który rozchodził się po kuchni przy wyrabianiu ciasta. Pachniały ręce, pachniało przed, w trakcie i po upieczeniu. Jedzenie ich to pradziwy rytuał, bo nie wiesz, czy delektować się smakiem czy ich wonią.

Już nie raz wspominałam o mojej miłości do ciasta drożdżowego. Ostatnio z ciekawości spróbowałam zaczynu drożdzowego i... nie róbcie tego, nie ważcie się próbować! Z surowych, nieupieczonych dobre są tylko masy na ciasto, których w foremce zawsze jest mniej niż powinno.


 

Nigdy:
- nie miałam kolczyków z czereśni
- nie upiekłam z nimi ciasta
- nie jadłam lodów czereśniowych
- nie plułam pestkami, ani nie potrafiłam podrzucić czereśni tak, by wpadła mi prosto do buzi (jeszcze wszystko przede mną)
- chyba nie przestanę mówić na czereśnie, wiśnie, a na wiśnie, czereśnie
Kiedyś za to:
- w trudnych chwilach potrafiłam wyjadać łyżeczką ze słoiczka konfiturę czereśniową
- potrafiłam wejść na drzewo (miało może z 3-4 metry wysokości) i zjadać je, takie nieumyte, dziecko nie ma pojęcia o zarazkach
- kupię sobie drylownicę i poszaleje z nimi, bo marzę o crumble czereśniowym, o kruchym cieście ze złocistymi, słodziutkimi owockami na wierzchu pod pierzynką z białek.
Takie czereśnie-mrożonki nie mają u mnie szans.


Nigdy też nie umiałam zrobić wianka ze stokrotek, czy innych polnych kwiatków. Na pocieszenie okręcałam sobie łodyżkę kwiatka (wraz z nim) wokół palca i udawałam, że to pierścionek. Największą radość jednak sprawiło mi znalezienie czterolistnej koniczyny, kilka lat poszukiwań i wreszcie się udało!
Tęsknie czasem za dzieciństwem, choć jeszcze się nie skończyło, to niestety do tego dąży...
Pozdrawiam,
muffinka

.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...