Shake jak z "Shake and Bake" w Krakowie,
zimny, słodki, pełen chrupiących cudowności z delikatną chmurką na wierzchu.
A kremówkę pierwszy raz w życiu ubijałam ręcznie!
...............................................................
Ciąg dalszy pierwszych dni majówki, Kłodzko.
Wspominałam, że czułam się tam jak we Włoszech, przechadzając się po kamiennych, poobdzieranych uliczkach. Mogłam sobie wyobrazić, że zamiast "górskiego" rowera, pod oknem, gdzie wcale nie odbijają się nowoczesne sklepy, stoi miętowy holender z wiklinowym koszykiem zapełnionym kwiatami...
Mogłam sobie wyobrazić, że na rogu stoi Pani i sprzedaje różne cuda, których moje oczy nie widziały, a kreowała tylko wyobraźnia.
Mogłam sobie też wyobrazić, jak to miasto wyglądało kilkadziesiąt lat temu.
Mogłam pomachać pewnej uśmiechniętej staruszce, wyglądającej z drugiego piętra.
Mogłam zabrać ze sobą aparat analogowy, ale jeszcze nie, nie jestem gotowa.
Mogłabym tak zwiedzać, zwiedzać, pić kawę, robić zdjęcia, zachwycać się i żałować, że Wrocław nie jest aż tak piękny jak... inne miasto, o którym niebawem, o mojej nowej miłości.
Pozdrawiam,
[muffinka.]
8 komentarzy:
Ręczne ubijanie kremówki? Podziwiam. ;)
Z ręcznie ubitą kremówką, to musi być najlepszy :D
taki shake to ja rozumiem :))
Dobrze jest miec wyobraznie :)
A shake wyglada bosko.
Gratuluję ręcznego ubicia kremówki! Nie wiem czy dałabym radę ; ) Pyyszny ten shake musiał być.... : D
A próbowałaś połączenia zmiksowanego banana, mleka, gałki lodów śmietankowych (albo pokruszonych kostek lodu) i na górę szczypta kakao lub cynamonu? Niebo w gębie! Mój przepis na idealny sobotni poranek :)
Przecudny blog, świetne zdjęcia !
No ja się nie dziwie, że najlepszy :D Same najlepsze składniki !
Prześlij komentarz