Z delikatną ćwierćnutką pomarańczy, całą nutką korzennych przypraw mowiących, że za rogiem święta - przed Wami pierniczki.
Pierniczki
przepis zmodyfikowany na podstawie (klik)
(ok.100 sztuk)
50ml soku pomarańczowego
100g cukru
100g miodu naturalnego
150g masła, podzielonego na kilka części
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
szczypta soli
375g mąki pszennej, przesianej
3 łyżeczki przyprawy do piernika
100g cukru
100g miodu naturalnego
150g masła, podzielonego na kilka części
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
szczypta soli
375g mąki pszennej, przesianej
3 łyżeczki przyprawy do piernika
Sok, cukier i miód zagotuj w
rondelku. Jak tylko cukier się rozpuści, zdejmij z ognia i wmieszaj masło. Dodaj
sodę i sól - musisz mieć dość spory ten rondelek, gdyż mocno się pieni, odstaw aż lekko przestygnie. Masę połącz z mąką, przyprawami.
Ciasto może być luźne, ale w lodówce się zwiąże. Owiń folią i schłodź w
lodówce. Jeśli będzie chłodzone przez kilka godzin wyjmij i odstaw na
kilkanaście minut w temp. pokojowej. Po tym czasie rozwałkuj(najlepiej
najpierw 1/2 ciasta) na grubość 5 mm i wykrajaj kształty. Układaj na blaszce
wyłożonej papierem do pieczenia i piecz 6-10 minut(w zależności od wielkości) w
piekarniku nagrzanym do 190 stopni. Lekko przestudź na blaszce i chowaj do puszki lub ostudź kompletnie i dekoruj lukrem.
Przepis na lukier tu - (klik)
...............................................................................................................................................................................
Stanąć w dowolnym miejscu, choć najlepiej gdzieś blisko bajkowego lasku, zamknąć oczy, poczuć spadający z nieba biały cukier puder osiadający na nosie, usłyszeć, niestety już tandetne, choć ciągle przesiąknięte magią świąt, Last Christmas, nie zapomnieć o wytężeniu swojego zmysłu węchu, który powinien w tym momencie wyczuć grzane wino, korzenne przyprawy, świeżo upieczone kołacze, chleb, jakieś mniej interesujące kiełbaski i gdzieś w oddali będą dzwoniły dzwoneczki zawieszone na szyi białej pani, przebranej za aniołka, sprzedającej opłatki.
Mówią, że jarmark to szczyt głupoty, tandety itd.
Jestem tam rzadziej, choć wciąż dzięki temu przypominam sobie o świętach, stety czy niestety - świętach od komercyjnej strony. Ta druga, inna strona dzieje się u mnie w środku, nie ma tam śniegu czy dzwoneczków, jest za to coś innego. :)
Myślę sobie o czekoladzie na gorąco z dużą porcją bitej śmietany i karmelu,
w dużym kubku,
gdzieś na końcu świata,
otulona kocykiem;
utopiłabym wszystkie moje i Wasze smutki,
zostawiła tam
i wróciła tu,
do małej, szarej rzeczywistości.
Pozdrawiam,
muffinka
6 komentarzy:
ooo u mnie też dzisiaj jest wpis z tego jarmarku :) jest piękny, bardzo ładne zdjęcia. pozdrawiam!
Piękne pierniczki :) Na jarmarku ostatnio byłam, przy wyjeździe do Wrocławia. Ma klimat!
wybieram się w następny weekend:)
lubię od czasu do czasu poczuć ten charakterystyczny blichtr zbliżających się najpiękniejszych świąt w roku.
kocham ten wrocławski jarmark świąteczny. jestem tam co rok! ten klimat świąt... ahh.
a pierniczki wyglądają smakowicie.
Uu a w Katowicach chyba nie ma takiego jarmarku, to ja bym się chociaż napiła z Tobą tej gorącej czekolady, bo uwielbiam :))
uwielbiam pierniczki korzenne! :)
Prześlij komentarz