Delikatne , korzenne (własna, niepowtarzalna mieszanka przypraw), nasączone sokiem pomarańczowym, z chmurką cytrynowego, maślanego kremu i posypane drobnym pyłem z czekolady.
.......................................................................................................................................................
Podziwiam ostatnio choinki, zakochuję się w lampkach, marzę o nich, aż wreszcie znajduję jakieś na strychu i męczę się z nimi dobrą godzinę, aż wreszcie uzyskuję pożądany efekt; maluję paznokcie na miętowo, zapalam waniliowe świeczki, przygotowuję fondue, chowam na dwa dni telefon - jestem w MMMM., chcę trochę odetchnąć; słucham świątecznych i nieświątecznych piosenek, planuję czekoladki z karmelem i z musem czekoladowym, może jakieś lody, jem ulubioną pizzę z przeróżnymi serami, rukolą i salami.
Przygotowuję się do spisania listy 100 (A., naprawdę aż 100?) rzeczy, które mi się w tym roku udały, nie ma co rozpamiętywać błędów. Rok 2012 nie należał do najlepszych, zwłaszcza jego druga część, pełna łez i smutków, ale wiem, że finisz będzie pełen fajerwerków i czekoladowo-korzennych usmiechów. Północ na niewydeptanym piasku, przy szumie fal, delikatny wiatr, ludzie których kocham, to coś co lubię :)
W międzyczasie znów nie udało mi się polubić świątecznej atmosfery, jest miło, ale za sztucznie. Wiem, że pewnego dnia ja i święta się dogadamy, ale napewno nie w 2012 roku.
Pozdrawiam,
[muffinka.]